Nie ulec zazdrości


Zazdrość… czyni wielkie spustoszenie w ludzkim wnętrzu. Pozytywne uczucia ulegają wtedy przytłumieniu, zaś negatywne zdecydowanie wysuwają się na pierwszy plan. W duszy powstaje „piekielne wrzenie”, które unieszczęśliwia  i zaślepia. Zazdrośnik przestaje dostrzegać dobro, którym został obdarowany. Jednocześnie z niebywałą ostrością widzi to, co inni „niesłusznie” otrzymali. Nawet jeśli sprawiedliwość jest obiektywnie zachowana, wszystko i tak subiektywnie jest przeżywane w perspektywie bycia skrzywdzonym i niesprawiedliwie potraktowanym.   

Takie zachowanie widać wyraźnie na przykładzie ewangelicznych robotników, którzy wczesnym rankiem umówili się  z gospodarzem, że będą pracowali w winnicy za jednego denara (por. Mt 20, 1-16). W tamtejszych realiach była to powszechnie praktykowana, uczciwa zapłata za jeden dzień tego typu pracy. Wieczorem gospodarz w pełni wywiązał się ze swego zobowiązania. Robotnicy otrzymali po denarze. Wydawałoby się, że powinni być zadowoleni.  Niestety, ich reakcja była całkiem inna: „Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi”. Co się stało?

Otóż powodem niezadowolenia był fakt, że inni robotnicy, którzy pracowali tylko przez godzinę, otrzymali takie samo wynagrodzenie. Zamiast radości, że znalazła się praca i obiecany zarobek został wedle umowy wypłacony, serca zazdrosnych robotników wypełniła gorycz i przekonanie o byciu skrzywdzonym. Jezus, poprzez słowa gospodarza w przypowieści,  nie wyraził wobec tych ludzi współczucia, jakim obdarza się zwykle realnie poszkodowanych, ale zdecydowanie zmobilizował ich do trzeźwej  refleksji: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną?”.

             Kto chce unieszczęśliwiać siebie poprzez zazdrość, jest wolny. Ale czy to ma sens? Duchowo jest to mocny „zjazd po równi pochyłej”. Przy czym trzeba mocno podkreślić, że zazdrość nie powinna być powodem zewnętrznych szkodliwych działań. Jest to poważne zło moralne; nawet jeśli chodzi „tylko” o wyrażenie swego pretensjonalnego  niezadowolenia.

Dlatego warto solidnie pracować nad tym, aby postrzegać rzeczywistość w perspektywie chrześcijańskiego miłosierdzia. Miłość otwiera oczy na obiektywne fakty, bez emocjonalnych przekłamań, i wprowadza serce w świat „uczuć miłosiernych”. Owocem tego jest zadowolenie odnośnie stanu własnego posiadania oraz pozytywna reakcja wobec tego, co inni otrzymali lub dłużej już posiadają. W nawiązaniu do przypowieści, oznacza to dwie pozytywne reakcje. Przede wszystkim człowiek dostrzega, że został potraktowany słusznie. Nie ma chorego poczucia krzywdy. Oczywiście cieszy się z tego, że dzięki pracy zdobył kolejne środki na utrzymanie. Następnie, w odniesieniu do innych, pojawia się życzliwa myśl: „Dobrze, że oni też znaleźli pracę i choć krócej pracowali, i tak mogli podobnie zarobić, bez żadnej szkody dla mnie”. Człowiek o „miłosiernym oku” będzie dobrotliwie postrzegał krócej pracujących jako tych, którym się poszczęściło, zaś gospodarz otrzyma opinię „wielkodusznego człowieka”.  Tak więc tym razem w duszy człowieka dominuje zestaw uczuć zdecydowanie pozytywnych.

Oto bezcenna sugestia dla wszystkich, którzy pragną zdążać do Królestwa Bożego. Fundamentalne znaczenie ma to, aby ufnie cieszyć z tego, czym Bóg obdarza każdego człowieka. Różnorodność obdarowania nie jest powodowana przez niesprawiedliwość, ale odzwierciedla odmienne plany wobec poszczególnych ludzkich dróg. Zarazem nie można zapomnieć, że każde dobro, które czynimy, jest możliwe dzięki uprzedniemu darowi ze strony Boskiej Dobroci. Jedni ten dar przyjmują wcześniej i mogą postępować „po Bożemu” przez całe życie, inni zaś później. Niektórzy nawracają się dopiero u schyłku życia i też wchodzą do Królestwa Bożego. Człowiek święty nie zazdrości drugiemu jego dobra, ale cieszy się własnym i dziękuje Bogu za miłosierdzie, jakiego doświadczają inni ludzie. Gdy serce jest zazdrosne, traci nawet to, co ma. Gdy serce jest wielkoduszne, zostaje dodatkowo obdarowane przez Boga. Wtedy człowiek odczuwa „niebiańską nad-obfitość” nawet wtedy, gdy zazdrośnicy w podobnej sytuacji złoszczą się i przeklinają z powodu „piekielnego niedoboru”…  

19 sierpnia  2015 (Mt 20, 1-16)