Pycha i pokora


Kto staje w prawdzie, bardzo szybko dostrzeże swą grzeszność, ograniczoność i słabość. Taka diagnoza grozi nawet poważnym załamaniem. Warto jednak korzystać z rady św. Pawła, który zachęca, aby za wszystko dziękować Bogu. Za wszystko, to znaczy zarówno za to, co „silne” jak i „słabe”. Specyficzne znaczenie ma sens dziękowania za doświadczone upadki. Czy nie jest to jednak obłudne usprawiedliwianie grzechu?

                Oczywiście, byłoby tak, gdyby zło było przeżywane w oderwaniu od Boga. Obraz sytuacji wygląda zupełnie inaczej w świetle Bożego Miłosierdzia. Upadek jednoznacznie obnaża ludzką kruchość i ograniczoność.  Człowiek posługując się jedynie własnymi siłami, nie jest w stanie nic zrobić. Nawet najdrobniejsza rzecz nie może zaistnieć bez uprzedniej Bożej mocy. Wielki dramat polega na tym, że człowiek przypisuje sobie wielorakie moce wykonawcze. Zwłaszcza dotyczy to oczywistych spraw codziennego życia i specyficznych posiadanych uzdolnień. Wyraziście pokazują to dwa przykłady. Pierwszy dotyczy zwykłego zrobienia kilkunastu kroków po mieszkaniu. To coś normalnego dla zdecydowanej większości ludzi. Dopiero wypadek, choroba lub osłabienie w podeszłym wieku może przeobrazić tę prostą czynność w szczyt marzeń. Człowiek zaczyna wtedy dostrzegać wielkie dobrodziejstwo Bożego daru. Podobnie w przypadku osoby obdarzonej darem słuchu i pięknego głosu. Wielu takich ludzi denerwuje to, że ktoś nie podejmuje trudu, aby wydawane dźwięki były w pełni czyste. Jasną jest rzeczą, że praca wiele wnosi. Ale osoba bez uzdolnień nawet przy ogromnym wysiłku nie uzyska nawet części tego, co osoba obdarowana nieprzeciętnym darem jest w stanie dokonać bez specjalnej pracy. Ważne, aby dostrzec, że osobiście przeżywana oczywistość nie jest takową dla innych. Jeszcze ważniejsze jest odkrycie prawdy o byciu bezinteresownie obdarowanym przez Boga.

                Istnieje bardzo dobra metoda, aby sprawdzić, jak człowiek traktuje posiadane uzdolnienia: jako egoistyczną własność czy też jako darmowy dar Bożej miłości? Wielką pomocą w tym rozróżnieniu jest doświadczony sukces lub porażka; szlachetny czyn lub grzech. W przypadku postawy „egoistycznego posiadacza” odniesione zwycięstwo powoduje wzrost pychy. Doświadczona siła staje się powodem postawienia siebie na piedestale chwały. Sukces przeobraża się w promieniowanie pychy, która ostentacyjnie epatuje lub jest dyskretnie przemycana między wierszami. Z kolei ewentualna porażka nie jest uznana, powoduje stan złości, różne formy zakłamania lub rozpaczliwą beznadzieję.

                Sprawy przybierają zupełnie inny obrót w przypadku człowieka, który postrzega swe życie z całym jego bogactwem jako dar Boży. Tym razem dostrzeżona jest obecność Bożej mocy i fakt bycia obdarowanym. Człowiek w uniżeniu pada przed Bogiem i dziękuje, że może w swym życiu doświadczać Bożej łaski i niczym nie zasłużonych dobrodziejstw. Wobec innych ludzi, ta pokora wyraża się w chęci bezinteresownej służby oraz w dążeniu do tego, aby inni czuli się coraz bardziej wartościowi. Z kolei ewentualna porażka, w sensie fizycznym lub moralnym, jest pokornie przyjmowana do świadomości. Pozwala lepiej dostrzec swe ubóstwo i z jeszcze większym zaangażowaniem rzucić się w ramiona Bożego Miłosierdzia. Zamiast podszytej pychą beznadziei, na horyzoncie pojawia się pokorna nadzieja, że z Bogiem niemoc zostanie przezwyciężona. Ta nadzieja dotyczy realiów doczesnych, ale ostatecznie chodzi o Nadzieję absolutnie spełnioną w Wieczności. Człowiek, który uznaje, że sam z siebie jest nikim  i wszystko posiada od Boga, nie pyszni się swymi osiągnięciami. Bóg otrzymuje należną sobie chwałę, zaś człowiek pokornie uznaje swe słabości i grzechy. Jest to piękna droga wzrastania w świętości. Panie, oczyszczaj mnie z kolejnych pokładów pychy. Prowadź mnie drogą pokory, która potrafi Tobie Boże za wszystko dziękować...      

14 lipca 2015 (Mt 11, 20-24)