Jak pokonać stres?


Stres… Bywa, że bezlitośnie zżera od środka. Doświadczane napięcie sięga wtedy zenitu i powoduje wewnętrzny paraliż. Nawet najlepiej przygotowane spotkanie, rozmowa kwalifikacyjna, egzamin lub prezentacja okazują się jedną wielką porażką. Pomimo posiadania wysokiego poziomu wiedzy i kompetencji, wszystko kończy się oceną negatywną lub znacznie poniżej oczekiwań. Długi okres ciężkiej i solidnej pracy zostaje zamieniony w zanik pamięci, pomieszanie dobrze znanych treści lub chaotyczne i nienaturalne odpowiadanie na najprostsze pytania.

Tak! Warto zdobyć umiejętność panowania nad stresem. Nie ma bowiem proporcjonalnej relacji pomiędzy wcześniej włożonym trudem i uzyskanym później rezultatem. Przy założeniu, że niezbędna praca została wcześniej wykonana, często najwięcej zależy od tego, jak sobie radzimy z bodźcami stresującymi, w sytuacjach typowych oraz sporadycznych, zwłaszcza w nowym miejscu lub wobec nieznanych osób.

Najpierw zauważmy, że przyczyną stresu jest wzmożony stan napięcia, zwłaszcza u ludzi skłonnych do perfekcjonizmu. Ścierają się dwa fronty. Z jednej strony jest zadanie do podjęcia, zaś z drugiej wewnętrzny przymus, aby wszystko wykonać idealnie, bez zarzutu. Brak doskonałego rezultatu jest interpretowany jako niewykonanie zadania i porażka, co utożsamiane jest z byciem do niczego. Perfekcjonista opiera się zasadniczo na sobie; stąd zdecydowanie nadmierna troska, aby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Wewnętrzny imperatyw, aby uzyskać doskonały wynik, wyzwala lęk przed potencjalnym niepowodzeniem: wszak cel może nie być osiągnięty. Lęk zaś działa paraliżująco. Człowiek traci także duże ilości energii na zamartwianie się i już „dziś” ma przytłaczające myśli odnośnie tego, co będzie „jutro”. Stresująca sytuacja jest postrzegana jak Sąd ostateczny, „być albo nie być”. Wyolbrzymienie  powoduje, że ewentualna porażka jawi się jako „koniec świata”. Widmo śmierci… To jeszcze bardziej nakręca i generuje proces bycia „zżeranym przez stres”. Do tego dochodzi swoiste odczucie bycia samemu wobec jakiejś nieokreślonej siły, która czyha, aby zaatakować i powalić. Przy takim samopoczuciu spada także efektywność prowadzonych przygotowań.  

To wszystko powoduje postawę nadmiernego przejmowania się. W rezultacie, stres doprowadza do porażki lub przynajmniej dużo słabszych wyników wobec posiadanych predyspozycji. Największa pokusa polega na tym, że człowiek opiera się jedynie na sobie i cały zatraca się w „doczesnej sprawie”, zapominając o perspektywie wiecznej.   Jezus, aby nam pomóc,  daje rewelacyjny lek na „chorobę stresową”. Wielokrotnie powtarza: „Nie troszczcie się zbytnio”, „Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (por. Mt 6, 24-34).

Tak! Klucz do sukcesu, to każdego dnia trochę czasu poświęcić na solidną medytację prawdy, że Bóg doskonale wie, czego potrzebujemy i chętnie nam pomoże. Coraz głębsza świadomość tej prawdy prowadzi do wzrostu wewnętrznego pokoju. Po prostu, robię, co mogę, a potem niech się dzieje wola Boża; niech Bóg reszty dokonuje. Takie przekonanie stopniowo zmniejsza stres, gdyż znika wewnętrzne napięcie generowane przez przymus uzyskania doskonałego wyniku jedynie o własnych siłach. „Boży luz” nie obniża, ale wręcz poprawia rezultaty. Dlaczego?

Energia nie jest bowiem zżerana przez stres, ale jest przeznaczana na efektywną pracę. Serce otwiera się na łaskę nadprzyrodzoną, która uzupełnia i super przemnaża owoce ludzkiego wysiłku. Nawet najważniejszy egzamin jest przeżywany jedynie jako „pewna doczesna sprawa”, będąca drobnostką wobec „Wiecznej Sprawy” królestwa Bożego. To chroni przed myśleniem katastroficznym i daje zdrowy dystans, dar Ducha Świętego. Przezwyciężane jest także poczucie samotności i małości wobec bezmiaru wymogów. Wiara w obecność nieskończonego i troskliwego Boga pozwala iść w miarę spokojnie nawet na największą batalię. Zawierzenie Bogu daje potężną siłę, która usuwa paraliżujący stres. Wszak żadna sytuacja nie jest w stanie zaskoczyć i pokonać Boga. Wszechmocny Ojciec doskonale wie, czego najbardziej potrzebujemy… Boże, bądź uwielbiony, że uwalniasz nas od niszczącego stresu…      

20 czerwca 2015 (Mt 6, 24-34)