Mechanizm zła


Zło atakuje człowieka „od zewnątrz” i „od wewnątrz”. To rodzi poczucie utrudzenia i przytłoczenia. Horyzont istnienia zostaje przysłonięty przez „czarne chmury tortur”. Gdy miejscami suną jaśniejsze obłoki, odżywa nadzieja, że Słońce istnieje…  

Zło, które przychodzi od zewnątrz, jest powodowane przez drugiego człowieka. W sercu powstaje dramatyczne pytanie: „Dlaczego krzywdzi zamiast wesprzeć?”. W  takim stanie nie można ulec skrajnym emocjom: agresywny atak lub błaganie o litość. To spowoduje eskalację wściekłości lub żądzę jeszcze większego poniżenia. Okrutne jest zło. Na widok cierpiącej twarzy pała jeszcze większą żądzą wymyślnych tortur…

Wobec krzywdziciela trzeba zachować pokój serca i klarowność umysłu. To otwiera na zbawcze dary od Boga: trzeźwa świadomość, miłujące współczucie, głęboka wiara.  Taką postawę zaprezentował Jezus wobec Judasza. Spokojnie zapowiedział: „jeden z was Mnie zdradzi” (por. Mt 26, 14-25). Chrystus pokazał, że ma pełną świadomość krzywdy, której dozna od Judasza. Skutkiem tej świadomości było współczucie dla zdrajcy: „Biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”. Jakże mocne słowa! Chrystus wie, co mówi. Wszak krzywdziciel każdym aktem wyrządzanej krzywdy tnie swą duszę w coraz drobniejsze kawałki. Jak tu nie współczuć? Zabijany ma perspektywę Nieba. Morderca brnie w stronę piekielnej przepaści. Jezus współczuje, gdyż jest doskonałym obrazem miłosiernej miłości Boga Ojca.  

W tym świetle wyraźnie widać, że większym zagrożeniem jest zło, które przychodzi od wewnątrz. Jest to zło, które usiłuje zagnieździć się w naszym sercu. Na początku to może być malutka kulka śnieżna zła, ale bez prewencyjnych działań, z czasem powstanie potężna kula, zdolna wywołać nawet śmiertelną lawinę. Tragedię takiego procesu, unicestwiającego moralnie i duchowo, ilustruje przypadek Judasza. Jakże przygnębiający jest fakt, że Judasz pomimo przebywania z Jezusem, Miłością Wcieloną, zamiast Go pokochać, okrutnie zdradził.

Przypadek ten pokazuje ewidentnie, że istotne znaczenie nie ma wspólna przestrzeń, ale to, co dokonuje się w sercu. Ku przestrodze, warto uświadomić sobie kilka zjawisk, które powodują przemianę serca w „twardy kamień”. Przede wszystkim zabójczy efekt wywołuje brak pokornego uznania swych „ciemnych obszarów”. Iluzja swej doskonałej dobroci jest paradoksalnie początkiem drogi do „krainy wielkiego zła”. To powoduje zatarcie granicy pomiędzy obiektywnym dobrem i złem. Wszystko staje się „dobre” lub „złe” wedle definicji własnego „egocentrycznego ja”. Dekalog jest odrzucony lub traktowany czysto instrumentalnie do przewrotnego uzasadniania swej „dobroci”.

Negacja Boga żywego otwiera serce na zło. Pojawia się wtedy wewnętrzne parcie ku temu, co przyciąga, choć nie jest dobre. Judasz „szukał sposobności, żeby Go wydać”. Zło działa jak „diabelski magnez”, który agresywnie przyciąga do siebie. W pewnym momencie siła przyciągania jest tak wielka, że nawet dostrzeżenie zła nie pozwala oderwać się od niego. Zniewalająca chciwość lub pożądanie są tak intensywne, że wszelkie ostrzeżenia przestają już docierać. Judasz nawet wtedy gdy zorientował się, że Jezus poznał jego zamiar, nie otrząsnął się.  Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej „zanurzył się w noc”, aby zrealizować swój zabójczy plan.  W tym amoku zła Jezus został sprowadzony do poziomu bezwartościowej rzeczy, którą można "wydać". Trzydzieści srebrników nie było nawet ceną za Jezusa, potraktowanego jako niewolnik, lecz jedynie zapłatą za wykonanie "przydatnej usługi": „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. Tak postępują nieraz ludzie, którzy chcą odreagować swe rozczarowanie i zawód. Niespełnione egoistyczne oczekiwania stają się pozornym usprawiedliwieniem zdrady. Wyłania się okrutne zło... 

Człowiek nie przezwycięży sam zła. Na szczęście, Jezus jest Bogiem, który ma moc pokonać zło. Co więcej, Bóg jest w stanie nawet największe zło przeobrazić w jeszcze większe dobro… Panie Jezu, chroń nas przed złem, które atakuje od zewnątrz i od wewnątrz… Jezu, ufamy Tobie!...  

1 kwietnia 2015 (Mt 26, 14-25)