Pustelnik i kapłan



Wielki Czwartek… Przeżywamy dzisiaj pamiątkę ustanowienia sakramentu Eucharystii. Ciało i Krew Chrystusa są bezcennym pokarmem teraz i na życie wieczne. Sakrament Eucharystii ściśle łączy się z sakramentem kapłaństwa…

Choć nędznik ze mnie wielki, to jednak Jezus Chrystus zechciał obdarzyć mnie darem kapłaństwa. Przedziwna myśl…  W młodości szukałem „dowodów” na istnienie Boga. Owocem tych poszukiwań była decyzja o wstąpieniu do seminarium duchownego. Po święceniach kapłańskich coraz mocniej czułem w sercu: „Kierunek bardzo dobry, ale to jeszcze nie jest to, o co by chodziło”. Najgorzej, gdy ktoś zapytał: „Czy jesteś szczęśliwy jako ksiądz?”. Był problem z odpowiedzią… Nie mogłem radośnie zawołać „tak”, bo nie czułem się zbytnio szczęśliwy. Ale stwierdzenie „nie” byłoby nieprawdziwe, bo „jakieś przed-szczęście” z „bardzo dobrego wyboru” miałem. Z pomocą filozofii, ukułem konstatację: „Jestem na dobrej drodze do szczęścia”.

W pewnym momencie egzystencjalna gilotyna mojego życia z impetem opadła... Stało się super-jasne, że powołanie kapłańskie absolutnie "Tak", ale uczelnia lub duszpasterstwo w świecie, to zdecydowanie nie jest moje droga. Co więcej, wnętrze wypełniła oczywistość, że trzeba odejść od świata, aby żyć w samotności i w odosobnieniu, oddając się pogłębionej modlitwie i pokucie. Streszczając totalnie „historię cierpień”, utwierdziłem się w przekonaniu, że moim miejscem na ziemi jest pustelnia i życie jako pustelnik. Po wcześniejszych bólach egzystencjalnych, podjęcie powołania pustelniczego umożliwiło dotarcie do kresu mego „pełnego powołania”: kapłan i pustelnik. A właściwie, precyzyjnie mówiąc: pustelnik będący kapłanem. Dopiero w takim stanie w pełni odkrytego i podjętego powołania mogę  powiedzieć: „Jestem szczęśliwy”.  

Znamienne, że w Liturgii Wieczerzy Pańskiej, gdy świętujemy pamiątkę ustanowienia sakramentu Eucharystii i kapłaństwa, w Ewangelii czytane są następujące słowa: „Jezus widząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (por. J 13, 1-15). Niezwykłe! Słowa te idealnie tłumaczą także sens powołania pustelniczego. Na wzór Chrystusa, pustelnik odchodzi od świata, aby trwać w obecności Boga. Takie odejście nie jest egoistycznym opuszczeniem ludzi, ale wręcz przeciwnie; jest to akt miłości wobec „swoich na świecie”. Co więcej, trwanie w odosobnieniu i w samotności przed Bogiem motywowane jest pragnieniem, aby wszystkich ludzi „do końca umiłować”.  Kochać, to dawać dobro. Największym dobrem nie jestem ja, ale Bóg. Im mniej mego ja, tym lepiej. Chodzi  o dawanie Boga. Tak więc im bliżej Boga ktoś jest, sam znikając, tym więcej Boga może dać, czyli bardziej kocha. 

Sensem życia pustelniczego jest samotne trwanie w pustelni na chwałę Boga i dla zbawienia ludzi w świecie. Pustelnia ogromnie pomaga, aby w sercu mieć miłość dla każdego człowieka, bez żadnego wyjątku. Wolą Bożą może być kapłaństwo w świecie, powołanie pustelnicze bez kapłaństwa służebnego lub jednoczesne bycie kapłanem i pustelnikiem. Dziękuję Bogu, że choć jestem nędznikiem totalnym, będę odchodził do Domu Ojca jako pustelnik i kapłan… A potem cała, caluteńka  Nadzieja w Bożym Miłosierdziu… Św. Janie Pawle II, módl się za nami...

2 kwietnia  2015 (J 13, 1-15)