Wierność Bogu


Twoje życie… Moje życie… Życie każdego z nas jest niepowtarzalnym darem Boga. Dlatego każda ludzka historia jest świętą historią. Nikt nie ma prawa deptać  tego, co Bóg złożył w sanktuarium sumienia drugiego człowieka.

Niestety, ludzie nieraz uzurpują sobie Boskie prawa. Jest to przerażający dramat, który polega na chęci zawładnięcia życiem drugiego człowieka. Drugi staje się przedmiotem, który ma służyć do realizacji własnych oczekiwań i wyobrażeń. Czyjeś uczucia są ignorowane i deptane, w imię zaspokojenia żądzy sprawowania kontroli nad kimś. Miłość charakteryzuje się dawaniem i wspieraniem w przyjmowaniu Bożych darów. Gdy miłości brak, wtedy na plan pierwszy wysuwa się żądza posiadania; zwłaszcza ludzi. Jest to sprowadzanie wolnego człowieka do poziomu niewolnika. Proces dotyczy zarówno sfery czynów, jak i myśli. Jest to subtelny mechanizm. Niejednokrotnie wszystko dokonuje się pod pozorem dobra. Nawet sam zniewalający człowiek może mieć iluzoryczne przekonanie o swej dobroci. Trzeba bardzo uważać na ludzi, którzy chcą nam zniszczyć życie. Nie można ulec żadnej presji, która w jakikolwiek sposób prowadziłaby do zabicia Boga w sercu. Wierność Bożemu Głosowi w sanktuarium sumienia ma przeogromną rangę. Odejście od tego daru Bożej Miłości byłoby zdradą otrzymanej od Boga misji do wypełnienia w swym życiu.

Jezus daje nam najdoskonalszy przykład zwycięskiego zmagania. W jednym z epizodów ewangelicznych widzimy Jezusa, wokół którego zaczęły gromadzić się tłumy . „Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać” (por. Mk 3, 20-21).  Tak! Nawet bliscy mogą być zagrożeniem. Ileż ludzkich historii, gdy najbliżsi podejmowali próby powstrzymania kogoś przed realizacją Bożych natchnień. Jakże to smutne, gdy bliski zamiast pomóc w wypełnieniu Bożych planów, usiłuje powstrzymać przed ich realizacją. Każda taka ingerencja jest niedopuszczalna. Jest to tak naprawdę stanięcie w opozycji do samego Boga. Jezus oczywiście w żaden sposób się nie ugiął.

Tak, warto nawet być prześladowanym, ale nie można się poddać. Gdy człowiek pragnie być wierny Bogu, musi być przygotowany, że stanie się celem ataku. Najczęściej są to niszczące i zabijające słowa. Osoba usiłująca wziąć drugiego w niewolę będzie stosować metody oczerniania i szantażu. W ten sposób jest kreowane kłamstwo, które potem przeradza się w niszczycielską opinię publiczną. Taki los spotkał Jezusa:  „Mówiono bowiem: „Odszedł od zmysłów”. Anonimowa opinia ma dużą siłę rażenia. Ale jest niczym wobec potęgi Ducha Świętego.  Jeśli jesteśmy zjednoczeni z Jezusem, wtedy doświadczymy kojącej mocy Bożego Głosu, wobec którego ludzka opinia jest marnym pyłkiem na wietrze.

Bóg daje człowiekowi dar niepowtarzalnego życia i konsekwentnie pomaga ten dar podjąć i zrealizować. Trzeba o tym pamiętać zwłaszcza wtedy, gdy nasi przeciwnicy będą wołać: „Odszedł od zmysłów”. Nieraz jest to jedynie puste „gadanie mędrkujących”. Ale historia prześladowań pokazuje, że oskarżenie o szaleństwo może być także elementem wyrafinowanej strategii „łamania”, zniewalania i niszczenia człowieka. Strategia taka ma dwa etapy. Najpierw dobry i zdrowy człowiek zostaje oczerniony i przedstawiony jako chory psychicznie. A następnie mając taką „brudną podkładkę”, zdrowego człowieka traktuje się jako chorego psychicznie. 

Ludzie, którzy trwali przy Bogu, przezwyciężyli nawet taką druzgoczącą presję. Nie dali sobie wmówić, że "odeszli od zmysłów". W mocy Ducha Świętego zachowywali duchowy pokój serca. Choć taki atak miał oczywiście negatywny wpływ na ciało. Jezus umierał na krzyżu, uprzednio skatowany fizycznie i psychicznie. Ale do ostatniego tchnienia trwał pełen Ducha Świętego, doskonale zjednoczony z Bogiem Ojcem. Nie dał się złamać: choć zabity na ciele, do końca wypełnił misję otrzymaną od Boga. Nie zdradził swego życiowego powołania. Tak! Lepiej być zabitym, aniżeli ulec jakiejkolwiek ludzkiej presji, która jest sprzeczna z Wolą Boga! 

24 stycznia 2015 (Mk 3, 20-21)