Chrzest Pański


„Jestem pełen uznania dla Ciebie. Szanuję Twoją pracę. Szczerze życzę Ci powodzenia w życiu”. Kto często sercem wypowiada tego typu słowa, ten prawdziwie jest na Chrystusowej drodze. Chodzi o pewien styl życia, w którym szacunek jest pierwszą spontaniczną reakcją na widok drugiego człowieka i owoców jego pracy. Każda ludzka twarz jest obrazem Jezusa Chrystusa. Jeśli ktoś tego nie widzi, to istotny problem nie jest w widzianej twarzy, ale w patrzącym obserwatorze…

Jeśli pragniemy budować chrześcijańską wrażliwość naszych serc, to w dzisiejsze Święto Chrztu Pańskiego otrzymujemy dwie bezcenne inspiracje: ze strony Jana Chrzciciela i samego Jezusa Chrystusa (por. Mk 1, 6-11).  Jan Chrzciciel był znanym prorokiem, o wielkim autorytecie. Wielu ludzi ciągnęło do niego, aby przyjąć „chrzest z wody”. Był to akt pokutny, który wyrażał pragnienie zerwania z grzechami, aby podjąć życie z Bogiem. Jan prowadził swą działalność z wielkim poświęceniem. Ale gdy na horyzoncie pojawił się  Jezus, wtedy z pokorą i szacunkiem wyznał: „Ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów”.  Jan Chrzciciel uniżył się przed Bogiem w Jezusie. Nie jest sztuką wyśmiać kogoś. Znakiem świętości jest odkryć Boga w drugim człowieku.

Jeszcze bardziej zdumiewające świadectwo pokory dał sam Jezus, Bóg i Człowiek. Szanując  dzieło Jana, przyjął z jego rąk „chrzest z wody”; konkretnie pokazał, że Człowiek mający duchową klasę nigdy nie demonstruje swej wyższości. Bóg zawsze błogosławi takiej postawie. Gdy Jezus dokonał aktu głębokiego uniżenia, wychodząc z Jordanu „ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie”. Tak! Ludzkie uniżenie zawsze przyciąga jak magnes Boskie obdarowanie. W przypadku Jezusa, Bóg Ojciec potwierdził, że Jezus jest Jego Boskim Synem, w którym ma upodobanie.

Chrzest  Jezusa w Jordanie jest źródłem każdego późniejszego chrztu, który dokonywany jest „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.  „Chrzest z wody” był jedynie zewnętrznym aktem symbolizującym nawrócenie i pragnienie życia z Bogiem. „Chrzest w Duchu Świętym” sprawia, że nasze wnętrze jest realnie wypełniane Duchem Świętym. 

Niestety owoce sakramentu chrztu świętego mogą pozostać w stanie uśpienia. Wtedy człowiek marnuje otrzymane dary. To tak, jakby ktoś otrzymał los dający w loterii "niebotyczną" wygraną, ale potem zapomniał sprawdzić wyniki i odebrać tę wygraną… zajęty swym codziennym „ciułaniem grosza”… No cóż, do daru nie można nikogo zmuszać…  

Co zatem robić, aby dar chrztu świętego podjąć i rozwinąć? Czerpiąc z przykładu Jezusa i Jana Chrzciciela, bardzo ważne, aby podchodzić z szacunkiem do drugiego człowieka, do jego życiowego trudu, poświęcenia i pracy. Nie można kochać Boga, którego się nie widzi, jeśli nie kocha się człowieka, którego się widzi. Chrześcijanin niszczy swą chrześcijańską tożsamość, gdy koncentruje się jedynie na wyszukiwaniu zła u innych. Postawa szyderstwa i lekceważenia jest zaprzeczeniem nauki Jezusa Chrystusa.

Sprawy wyglądają zupełne inaczej, gdy pokornie uniżamy się przed Bogiem, który jest obecny w drugim człowieku. Bóg Ojciec widząc ten akt uniżenia z radością obdarza nas w Chrystusie Duchem Świętym. Bardzo owocną drogą przyjmowania Ducha Świętego są wszelkie słowa i czyny, które przypominają spotkanie Jezusa z Janem Chrzcicielem w Jordanie. Gdy chylimy czoło przed Bogiem w drugim człowieku, to wtedy nieuchronnie spada nam z głowy „korona pychy”. Bóg poniesioną „stratę” nad-obficie wynagradza „Koroną Ducha Świętego”.

Sakrament chrztu świętego to bezcenna życiowa szansa. Dbajmy z troską o ten niezasłużony dar. Prośmy o wsparcie naszego Anioła Stróża, którego Bóg posyła, aby pomagał nam na drodze życia prawdziwie chrześcijańskiego. Być chrześcijaninem, to powód do wielkiej radości! Módlmy się, aby jak najwięcej ludzi poznało czysty smak chrześcijańskiej wiary…

11 stycznia 2015 (Mk 1, 6-11)