Pokusa przeprojektowania


            Każdy z nas ma swoje przeznaczenie. Nie oznacza to jednak „anonimowego fatum”, na którego wyroki jesteśmy nieuchronnie skazani. Przeznaczenie prawidłowo rozumiane to niepowtarzalny dla każdego człowieka projekt, którego autorem jest sam Bóg. Bóg wszystko super-dokładnie przemyślał i sukcesywnie przedkłada nam swe myśli jako propozycje na kolejnych etapach naszego życia.   

Oczywiście, najważniejsza jest kwestia powołania: małżeństwo, życie konsekrowane, stan duchowny bądź samotność bez zewnętrznych znaków konsekracji. Ważne znaczenie ma także praca zawodowa oraz dzieła dobroczynne do spełnienia. Ten Boży projekt jest najlepszym pomysłem na życie doczesne i stanowi optymalne przygotowanie do szczęśliwej Wieczności. Zarazem projekt jest tylko propozycją, która w trakcie budowy może być wiernie zachowana, zniekształcona lub odrzucona. Analiza katastrof budowlanych wskazuje na dwie zasadnicze przyczyny: błędne wyliczenia w projekcie lub niezgodność wykonania konstrukcji z prawidłowym projektem.  To cenna intuicja w odniesieniu do relacji pomiędzy Bożym projektem i ludzkim życiem, gdy „coś jest nie tak, jak trzeba”.

Oczywiście Bóg na pewno się nie myli. Pozostaje więc druga opcja. Na mocy otrzymanej wolności człowiek ma potężną władzę porzucić Boże plany i budować swe życie wedle własnego „widzimisię”. Możliwe jest nie tylko jakieś „malutkie odstępstwo”, ale wręcz „totalne przeprojektowanie”.  Praktycznie oznacza to, że człowiek może odrzucić otrzymane od Boga  powołanie do szczęścia, aby skoncentrować się na własnej wizji życia szczęśliwego. W ten sposób niektórzy zamiast żyć samotnie, być księdzem lub w zakonie, wstąpili w związek małżeński. Oczywiście są także przypadki, że ktoś mający powołanie do małżeństwa, obrał życie samotne, duchowne bądź zakonne. Przykra sprawa. Podobnie, gdy człowiek z własnej winy podejmuje niewłaściwy dla siebie rodzaj pracy. Od razu podkreślmy, że nie chodzi tu o sytuację, w której praca nie jest „szczytem marzeń”, ale jest wykonywana, gdyż po prostu nie ma innej. Bóg jest realistą i nawet „znienawidzona praca” może być zgodna z Jego wolą. Są jednak sytuacje, gdy człowiek na skutek swej bezmyślności, zachłanności lub naiwności zamiast oczekiwanych "złotych gór” ma "wielkie rozlewiska kłopotów".   

Gdy człowiek odrzuci Boży projekt, już tu na ziemi redukuje swe szczęście. Po pierwszym zachwycie, z czasem coraz bardziej daje o sobie znać „dziwne poczucie bycia nie na swoim miejscu”. Niejednokrotnie zaczynają się piętrzyć problemy, które stają się życiowym koszmarem. Trudności te nie pochodzą od Boga, ale są konsekwencją „pęknięć i zawaleń” na skutek odstępstwa od Bożej propozycji. Kto definitywnie i nieodwołalnie odrzucił ofiarowane przez Boga powołanie kapłańskie bądź małżeńskie z przeznaczoną sobie osobą, ten na ziemi nie zazna już pełnego szczęścia (choć możliwe jest usilne wmawianie sobie: „jestem szczęśliwa”, „jestem szczęśliwy”). Wiele niepotrzebnych cierpień pojawi się także wtedy, gdy człowiek nie podejmie zaplanowanej dla siebie aktywności zawodowej i charytatywnej.

Jeszcze bardziej niepokojąca jest kwestia „Wiecznej Uczty”. Odnośnie tych, którzy wolą koncentrować się na realizacji własnej wizji szczęścia, aniżeli skorzystać z Bożego zaproszenia, Jezus stwierdza: „Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie skosztuje mojej uczty” (Łk 14, 24). Nie należy rozumieć tego zdania jako opisu zemsty ze strony Pana Boga. Człowiek sam sobie jest winien. Bóg zawsze proponuje to, co najlepsze. Jeśli człowiek odrzuci Boży projekt i wybierze swój pomysł, wówczas na pewno będzie to gorsze rozwiązanie. Konsekwencje takiej decyzji są ogromne: w doczesności „dziwna tęsknota” i „dziwne komplikacje”, zaś po śmierci niebezpieczeństwo ograniczenia, a nawet utraty, uprzednio przygotowanej przez Boga szczęśliwości.

Dlatego warto każdego dnia od nowa wołać: „Boże, daj mi rozpoznać, przyjąć i podjąć wszelkie Twoje zaproszenia! Ufam, że Ty doskonale wiesz, co dla mnie jest najlepsze”.   

4 listopada 2014 (Łk 14, 15-24)