W Miłości nie ma lęku!


           Wiele już lat upłynęło od tego pamiętnego dnia. Czas pokazał, że miało wtedy miejsce wydarzenie o ponadczasowej wartości. Zdanie, wówczas wypowiedziane, na zawsze wyryło się w najgłębszych pokładach pamięci mego serca. Usłyszana prawda, mająca swe źródło w I Liście św. Jana Apostoła, będzie mi z pewnością towarzyszyć przy ostatnich oddechach w tym świecie.  W samotnej ciszy Eremu dźwięk owej prawdy, choć już dawno temu usłyszanej, jest wciąż bardziej słyszalny aniżeli miarowy dźwięk zegara, który i tak, pomimo dziesiątek lat swego żywota, wciąż solidnie przykłada się do każdego tyknięcia i uderzenia, zdecydowanie obwieszczając zbliżanie się Wieczności. Tak, ciało i duszę przenika Boskie tchnienie słów: „W Miłości nie ma lęku”…

Św. Jan wiele serca włożył, aby jak najpełniej uzmysłowić tę duchową rzeczywistość. Lęk oznacza, że człowiek nie wydoskonalił się w miłości. Prawdziwa miłość ma moc przezwyciężyć wszelki strach. Dlaczego tak się dzieje? Najpierw warto zauważyć dwa ważne powody lęku. Otóż człowiek zaczyna bać się wtedy, gdy robi coś w ukryciu i nie chce, aby to stało się jawne. Strach może zrodzić się także na skutek jakiegoś niebezpieczeństwa, zwłaszcza z powodu realnego zagrożenia życia. W tym kontekście Jezus mówi: „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome” (por. Łk 12, 1-7).  

Z tego stwierdzenia wynika odpowiedź, dlaczego miłujące serce zostaje uwolnione od lęku. Otóż jeśli człowiek kocha, wówczas czyni dobrze; nawet niewidoczny przez nikogo nie robi złych rzeczy. Tak więc perspektywa ewentualnego ujawnienia tego, co ukryte, nie powoduje obawy, że jakieś diabelskie  działania i plany wyjdą na światło dzienne.  Człowiek , który miłuje, nie lęka się, gdyż nie robi rzeczy, których potem musiałby się bardzo wstydzić. Sprawy jednak nieco się komplikują w związku z istnieniem kłamstwa. Zwłaszcza współcześnie, różne środki techniczne pozwalają uzyskać ukryte treści, które następnie mogą być przedstawione w sposób zmanipulowany. Oznacza to, że nawet obiektywnie czyniąc dobro, można być odmalowanym jako „wcielenie zła”. Na szczęście, także i tu nie ma podstaw do lęku. Jeśli mam serce wypełnione miłością Boga, znaczy to, że obawiam się tylko „Bożej opinii”, a nie ludzkich sądów. Nawet w przypadku największych oczernień, miłość pełni rolę świętej tarczy, która ochrania serce i pozwala zachować duchowy pokój. Męczennicy są najwspanialszym przykładem, że prawda o miłości, która usuwa lęk, naprawdę działa.   
Miłość daje potężną siłę w obliczu niebezpieczeństw, zwłaszcza gdy pojawia się groźba śmierci. Jezus zachęca do wiary w Miłosierną Opatrzność: „Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli”. Nie jest to wezwanie do wiary we własne siły. Sam człowiek nie da rady. Tylko miłująca wiara w Boga jest w stanie usunąć lęk, gdyż w sercu generuje głębokie: „Jezu, ufam Tobie”. Znaczy to, że w trudnej sytuacji człowiek na pewno otrzyma niezbędne wsparcie ze strony samego Boga.  

Tak naprawdę, co Jezus dobitnie nam uzmysławia, trzeba obawiać się tylko tego, który „ma moc wtrącić do piekła”. Jest to sytuacja, gdy człowiek zamyka się na miłość. Gdy w sercu nie ma miłości, wtedy człowiek otwiera się na niszczycielskie działanie diabła, który na wieki może zabić duszę.  Gdy miłość znika, człowiek wchodzi na drogę zła. To zaś powoduje, że pod pyszną przykrywką odwagi wręcz bulgocze „lękowa strawa”. Wszak motywem wielu przestępstw było to, aby uniemożliwić wyjście na jaw jakiegoś skrywanego zła. Bez miłości także śmierć powoduje paniczny lęk, gdyż serce nie jest wypełnione oczekiwaniem na Miłość, ale strachem przed doczesną utratą i wieczną pustką.

W Miłości nie ma lęku…  

17 października  2014 (Łk 12, 1-7)