Uszczęśliwiajaca Obecność



Zmagania z pragnieniami ciała i duszy. Świetnie, gdy jesteśmy gotowi do podjęcia wysiłku na drodze duchowego wzrostu. Nie można jednak ograniczyć się do egocentrycznego treningu siły swej woli. Optymalna droga wyraża się w tęsknocie za świętością. Tego zaś daru sami sobie nie stworzymy. Człowiek staje się pokornie szczęśliwy tylko wtedy, gdy ufnie pozwala, aby jego ciało i dusza nasycały się świętością Boga. Jak to możliwe?   

Przede wszystkim, w Eucharystii jest możliwość przyjęcia Boga w Komunii świętej. Nie jest to jedynie jakaś abstrakcyjna praktyka religijna. Nawet niewierzący obserwator może stwierdzić fakt, że w czasie przyjmowania Komunii świętej następuje styk białego opłatka z ustami człowieka, który go przyjmuje.  Chrześcijanin dokona super-doprecyzowania, że Ciało Boga jest przyjmowane przez ciało wierzącego i zamieszkuje także w jego duszy. Pierwotnie jest to wydarzenie o charakterze cielesnym. Jezus poprzez swoje Ciało uświęca ciało człowieka. Jest to jak najbardziej dosłowne spotkanie. Poprzez usta całe ciało przyjmującego Komunię świętą zostaje niejako dotknięte i wypełnione przez Ciało Jezusa. Dopiero wtórnie następuje także uświęcenie duszy. Jest wielkim brakiem precyzji przechodzenie od razu do  sfery duszy, z pominięciem przestrzeni ciała. W Ewangelii jesteśmy świadkami, jak pewna kobieta mówi do Jezusa: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś” (por. Łk 11, 27-28). Chrystus potwierdził słuszność tego stwierdzenia, odpowiadając najpierw: „menun”, co oznacza „rzeczywiście, faktycznie, owszem”. Jest to partykuła używana w odpowiedzi dla potwierdzenia jakiegoś uprzednio wyrażonego twierdzenia. Tak więc Jezus w żaden sposób nie zbagatelizował faktu, że łono i piersi Jego matki, które miały bezpośredni cielesny styk z Nim, stały się błogosławione (w oryginale „makaria”, czyli dosłownie „szczęśliwe”).

Wypływa z tego bardzo ważna konsekwencja. Otóż już sam fizyczny kontakt Ciała Jezusa z ciałem człowieka, gdy jest w nim miłość, powoduje pozytywny owoc. Wszelki głód ciała w najgłębszym sensie jest pragnieniem Bożego Ciała. Dlatego, żeby nie marnować wielkiej łaski, dobrą rzeczą jest wzbudzać w swoim sercu, przed przyjęciem Komunii świętej, następującą intencję: „Jezu, niech Twoje Ciało zaspokaja najgłębsze pragnienia mojego ciała”. W ten sposób zamykamy drogę zaspokojeniu jedynie poprzez ludzkie ciało, otwierając się na uświęcające nasycenie przez Boże Ciało.

Aby ta rzeczywistość mogła w pełni się realizować, nie można zatrzymać się na poziomie cielesnym. Dlatego, w odpowiedzi udzielonej wspomnianej kobiecie, Jezus doprecyzowuje: „również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je”. Znaczy to, że przy przyjęciu Komunii świętej pełnia łaski spływa na człowieka dopiero wtedy, gdy  jego dusza słucha Słowa Bożego i wypełnia je. Wówczas cały człowiek wchodzi w relację miłości z osobą Jezusa, który przychodzi jako Słowo Wcielone. Jednocześnie Jezusowe stwierdzenie oznacza dwie inne bezcenne prawdy.

Otóż już sam fakt słuchania bądź czytania słowa Bożego powoduje dobroczynny skutek, gdy serce szczerze dąży ku dobru. Wówczas kontakt ze słowem Boga uświęca ludzkie wnętrze. Dlatego nawet słuchanie lub czytanie fragmentów Pisma Świętego, które nie są zrozumiałe, ma głęboki sens. Od intelektualnego rozumienia ważniejsze jest egzystencjalne nasycanie ciała i duszy słowem Bożym, co można przyrównać do bycia przesiąkniętym przez piękną woń, w której obszarze oddziaływania się znaleźliśmy.

Pełnia Bożego błogosławieństwa ma jednak miejsce dopiero wtedy, gdy wierzący wypełnia otrzymywane słowo Boga. Wypełniać oznacza prowadzić do pełni. Wedle Ewangelii pełnią jest miłość Boga i człowieka. Tak więc kto szczerze słucha i z miłością realizuje słowo Boże, ten ma ciało, duszę i serce zanurzone w Bożym Szczęściu, którego jako dar udziela Duch Święty. Warto próbować być szczęśliwym Bożym Szczęściem, a nie namiastką szczęścia przez siebie wytworzoną. Jezu, Uszczęśliwiające Słowo Boże, bądź uwielbiony! 

11 października 2014 (Łk 11, 27-28)