Słowo Boże i pokusy


Bóg w szczególny sposób przychodzi do nas poprzez słowo. Słowo Boże nie jest zwykłym nośnikiem teoretycznych informacji, ale zawiera w sobie „duchową moc”, która jest w stanie przemieniać  i uświęcać nasze życie. Stwórca zaplanował, aby Jego słowo dawało nam zaspokojenie i coraz głębsze zanurzenie w Jego Miłości. W świetle tej prawdy nie trudno wyciągnąć wniosek, że szatan będzie zawzięcie dążył do tego, aby na wszelkie możliwe sposoby wyeliminować i zneutralizować obecność słowa Bożego. Warto zwrócić uwagę na kilka najczęściej stosowanych przez złego ducha metod, które uniemożliwiają słowu Bożemu wzrost w sercu człowieka.

W punkcie wyjścia zły duch dąży do tego, aby w ogóle nie dopuścić do rozpoczęcia czytania i słuchania Pisma Świętego. Dlatego, gdy zbliża się czas planowanej lektury, nieraz jak „spod ziemi” wyrastają różne „nagłe sprawy”, które musimy wykonać.   Trzeba wtedy twardo zrezygnować z pozornie koniecznych zajęć, nawet obiektywnie ważnych, aby podjąć uświęcające spotkanie z Bogiem.

  Jeśli przezwyciężymy tę pierwszą przeszkodę, za chwilę pojawi się kolejna pokusa. Niektórzy zapewne zauważyli, że tuż po rozpoczęciu lektury często ogarnia człowieka senność. Poczucie znudzenia obezwładnia i powoduje wyłączenie świadomości. Można odnieść wrażenie, że diabły rozpylają wokół głowy jakieś silne środki nasenne.  Usypiające działanie złego wraz z naturalnym zmęczeniem powoduje, że pierwotny plan lektury kończy się niejednokrotnie na „miarowym  kiwaniu głową”.  Ileż medytacji, które przeobraziły się w „senną kontemplację”? Podobnie w trakcie liturgii słowa, na Mszy świętej. Pewien człowiek dzielił się uciążliwym problemem. Otóż, gdy tylko lektor  lub kapłan zaczynał czytać, wówczas od razu „odpływał”.  Potem zupełnie nic nie pamiętał z tego, co było czytane. Wobec tej „usypiającej pokusy” jest rzeczą ważną, aby w ogóle mieć świadomość jej istnienia i dyskretnego działania. Następnie trzeba po prostu szukać konkretnych sposobów, które będą pomagać w zachowaniu rześkości. Nieraz w pełni wystarczy zwykłe przemycie twarzy bardzo zimną wodą i dobre dotlenienie umysłu.  

Gdy udaje się wejść w głębsze spotkanie z Bogiem w Jego słowie, wtedy owocem medytacyjnych zmagań jest wiele cennych prawd, które pojawiają się w umyśle. Ta jasność „nowego zrozumienia” jest darem Ducha Świętego.  Wobec zaistniałego Bożego światła, szatan musi uznać swą porażkę; ale to nie oznacza, że kapituluje. Wewnętrzne oświecenie jest czymś pięknym, ale to tylko dar początkowy, który ma służyć późniejszej przemianie coraz głębszych warstw naszego życia. Dlatego zły duch tak prowadzi sprawy, aby człowiek pozostał jedynie na poziomie „teoretycznego zadziwienia”. Taka reakcja powoduje, że po pewnym czasie nawet najpiękniejsze prawdy rozpływają się jak poranna mgła. Jak nie doprowadzić do takiego marnotrawstwa? Przede wszystkim warto wiedzieć, że nowo odkryte prawdy teoretyczne są w stanie nieco zakorzenić się w człowieku dopiero po około trzech tygodniach ich codziennego uświadamiania sobie i stosowania w praktyce. Dlatego warto najważniejsze myśli spisywać i potem każdego dnia z pomocą „karteczki” wdrażać w życie otrzymane „oświecenie”. Wówczas odkryta prawda nie podlega „anihilacji”, ale zakorzenia się w duszy i zaczyna uświęcać codzienne słowa i postawy.   

  Niestety nie na tym koniec. Nawet tego typu doraźne zwycięstwa nie pozwalają na wydanie owoców w najgłębszych warstwach naszej duszy. Aby ten cel osiągnąć, konieczne jest wytrwałe, rok po roku, otwieranie serca na dar Bożego słowa. Brak wytrwałości to największa pokusa na drodze dogłębnej wewnętrznej przemiany. Aby być żyzną  ziemią dla ziarna Bożego słowa, warto zapamiętać i często powtarzać sobie Jezusowe wskazanie: „wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość” (Łk 8, 15). Panie Jezu, udzielaj nam daru wytrwałości na drodze głębokiego umiłowania Twojego słowa.  

20 września 2014 (Łk 8, 4-15)