Zniewolenie czy wyzwolenie?


Nieraz doświadczamy intensywnego pragnienia „ucieczki gdzieś”. Wewnętrzny stan duchowy łączy się z chęcią konkretnego, zewnętrznego zachowania. Wszystko, co robimy, ma jednocześnie znamię świata duchowego i materialnego. To zamysł samego Boga, który stworzył nas jako istoty duchowo-cielesne. W konsekwencji poprzez konkretne materialne znaki jesteśmy zaproszeni, aby zdążać do duchowego zjednoczenia z samym Bogiem. Najpełniej ilustrują to sakramenty. Sakramenty są widzialnym znakiem niewidzialnej, aczkolwiek realnej Bożej obecności i działania. Istnieje oczywiście nieskończona ilość znaków, poprzez które można kierować swe wnętrze ku Bogu. Każdy ma pewne szczególne miejsce, gdzie najchętniej ucieka. Dzięki temu miejscu lub rzeczy, najłatwiej znajduje wytchnienie w swych życiowych zmaganiach.

Tak oto odsłania się obszar życia, gdzie rozgrywa się autentyczny dramat. Pojawia się bowiem pokusa stworzenia widzialnego bożka, do którego zaczynamy zwracać się po pomoc jak do prawdziwego Boga. Odlewamy złotego cielca, któremu zaczynamy oddawać cześć jak Izraelici na pustyni. Bożek jest konkretną rzeczą, która przestaje wskazywać na rzeczywiste Boże Źródło Istnienia. Zatrzymuje na sobie i daje złudną obietnicę wytchnienia. Ale to tylko iluzja kojącego uwolnienia. Chwile odetchnięcia rzeczywiście przychodzą, ale potem odczucie ciężaru życia wraca jeszcze mocniej. Bożek zaprasza więc, aby ponownie do niego wrócić. Tak zaczyna się proces zniewolenia. Konkretna rzecz lub stan stają się powodem zniewolenia i wywierają destrukcyjny wpływ na człowieka. Jest sprawą drugorzędną, czym jest owa zniewalająca rzecz. Na plan pierwszy wysuwa się fakt, że człowiek całe swe życie zaczyna powierzać owemu bożkowi. Od strony ludzkiej jest to najczęściej nieświadome działanie. Nie mniej przez bożka zostaje „zaanektowany” świat przeżyć, który w stwórczym zamyśle był zarezerwowany jedynie dla Boga. 

Bywają środki, które spektakularnie uzależniają, jak na przykład narkotyki. W tym skrajnym przypadku bardzo szybko ujawnia się destrukcja poprzez fizyczne niszczenie organizmu. Ale w perspektywie duchowej nie mniej groźne jest choćby piwo. W niektórych przypadkach piwo stało się w dosłownym tego słowa znaczeniu powodem rozpadu rodziny. Naprawdę? Tak! Rodzina przestawała być miejscem doświadczania życiowego odetchnięcia pośród bliskich. Tę rolę przejmowała z „totalitarną zachłannością” zwykła pijalnia, gdzie piwo paradowało w „królewskich szatach zbawiciela”. Nieraz  światem ucieczki staje się nadmierne jedzenie. Taki proces może być bardzo groźny. Podstęp polega na tym, że nie widać od razu negatywnych skutków. Ewentualnie ktoś mniej lub bardziej przytyje. Choć nie następuje spektakularne zniszczenie jak w przypadku używek, to od strony duchowej następuje upadek moralny. Po prostu, człowiek zaczyna żyć jedynie po to, aby jeść. Współczesne szaleństwo kulinarne przypomina nieraz „święty kult jedzenia”. Kultowi temu służy niezliczona ilość „modlitewników kucharskich” pt. „Jedzenie sensem mojego życia”.  

Tak więc materialna rzecz jest swoistym powiernikiem odczuwanego trudu istnienia. Nie jest złem, że człowiek szuka ulgi i odetchnięcia. To naturalna reakcja obronna. Ale wielki problem polega na tym, że materialna rzecz przestaje być traktowana jako środek, który prowadzi do Boga. Dramat polega na realnej możliwości „przesłonięcia”. To znaczy?  Będąc kiedyś nad morzem, na chwilę przed oczy umieściłem malutką czapeczkę. Przesłoniła cały wielki i piękny horyzont… Kilka centymetrów materiału zakryło setki kilometrów krajobrazu. Butelka piwa może przesłonić Nieskończony Ocean Wody Żywej. Obsesyjna troska o sylwetkę może zamknąć oczy na Piękno Wcielone. Zarazem zwykłe picie jogurtu jest wspaniałą okazją do uwielbienia Boga. Kupiona bluzka jest dobrą okazją, aby podziękować Stwórcy wszystkiego.

Usilnie pracuję nad tym, aby najważniejszym materialnym znakiem stawała się dla mnie Konsekrowana Hostia. Przedziwna tajemnica! Dla zmysłowych oczu to jedynie niepozorny „kawałek materii”. Jednocześnie ta „odrobina” jest Nieskończonym Bogiem, który daje rzeczywiste wyzwolenie i życiową ulgę… Co jest teraz moim powiernikiem? 

6 lipca 2014 (Mt 11, 25-30)