Wiara w siebie czy w Boga?


Bóg każdego z nas powołał do istnienia. Nie oznacza to jednak, że człowiek automatycznie zdaje sobie z tego sprawę. Można bardzo dobrze funkcjonować nawet przy braku pamięci o Stwórcy. W nasze życie jest wlana ogromna moc, która stanowi odzwierciedlenie Nieskończonej Mocy Bożej. W ten sposób powstaje pokusa niezależności. Iluzja „bycia jak Bóg” spowodowała upadek niektórych aniołów i grzech pierworodny człowieka. Chrzest gładzi grzech pierworodny, ale jego tragiczne skutki pozostają. Co to oznacza konkretnie w życiu?

Otóż na plan pierwszy wysuwa się własne życie, przeżywane jako całkowicie samowystarczalne i niezależne. Mówiąc inaczej, „moje ego” zajmuje centralne miejsce i można odnieść wrażenie, że cały świat krąży wokół niego.  Nawet Bóg otrzymuje status zaledwie jednego spośród wielu istniejących „elementów otoczenia”. Najczęściej nie chodzi tu o świadome deklaracje i wybory życiowe. Człowiek po prostu tak zachowuje się, gdy nie podejmuje żadnej pracy duchowej.  

Duchowy trud polega na tym, aby odkryć teoretycznie i realizować praktycznie prawdę, że centrum świata stanowi Boże Istnienie, a nie „moje istnienie”. To naprawdę wielkie wyzwanie, gdyż nasze „ego” posiada potężną moc. Pokazuje to wyraziście kwestia motywacji. Człowiek jest w stanie podjąć ogromny wysiłek ze względu na korzyści dla własnej osoby. Po wejściu na drogę duchowej pracy pokusy mają charakter bardziej wysublimowany i dlatego są bardziej niebezpieczne. Potrzeba wielkiego trudu oczyszczania  motywacji. Heroiczny wysiłek będzie konieczny aż do ostatniego tchnienia.

Można powiedzieć, że sens ludzkiego istnienia polega na przechodzeniu od życia motywowanego własnym „ego” do życia inspirowanego Bożą Obecnością. Taka motywacja jest niezbędna, aby ostatecznie zamieszkać w Domu Ojca. Walka duchowa jest ciężka, gdyż egoizm jest wielkim źródłem siły. Pycha pozwala nieraz tworzyć zdumiewające dzieła. Dotyczy to niestety także sfery działalności religijnej. Jednocześnie dla skrajnego egoisty konieczność zrobienia czegoś tylko dla Boga jest wręcz paraliżująca. Warto dodać, że w tym miejscu pojawia się ogrom „pobożnych przekłamań”. Przekłamanie polega na tym, że człowiek sądzi, iż robi coś ze względu na Boga, a tak naprawdę rzeczywistym motywem i inspiratorem jest jego „ego”. Nie chodzi tu o jakieś perwersyjne zakłamanie. Najczęściej jest to „błoga nieświadomość”, która łączy się z brakiem odwagi „stawania w prawdzie”.

Pustelnia bezlitośnie obnaża prawdę. Dzięki pustelniczemu ogałacaniu jest szansa wejścia na drogę czystej motywacji, ze względu na Boga. Dlaczego ośmielam się sformułować takie stwierdzenie? Widzę bowiem, jaki ogrom trudności pojawia się przy niektórych czynnościach. Zwykłe sprawy, które przez całe lata z łatwością podejmowałem, zaczęły stawać się w pustelni wielkim wyzwaniem i niebywałą trudnością. Sytuacje, gdzie „czułem moc”, teraz przeobrażają się w sfery bezradności i niemocy. To wszystko jest bardzo upokarzające wewnętrznie i zarazem stanowi momentami niewiarygodne wręcz udręczenie. Bardzo bolą kolejne niezrealizowane postanowienia, które wcześniej doskonale były wypełniane. Motywacja ze względu na Boga łączy się z całkowicie odmiennym sposobem przeżywania rzeczywistości. Jest to przechodzenie ze świata doczesnego do świata wiecznego. To droga coraz pełniejszego zamieszkiwania w Królestwie Bożym, które wedle słów Jezusa Chrystusa, jest już pośród nas. To Królestwo pozostanie na Wieczność.

Niech więc płomienie doczesnego czyśćca oczyszczają, nawet za cenę czasowego paraliżującego cierpienia. Niech Bóg będzie jak najdoskonalej autentycznym motywem każdej czynności, którą podejmuję w mym nędznym życiu. Jest we mnie głębokie pragnienie, aby ostatecznym akordem tej walki o Królestwo Boże, stał się zwykły, drewniany krzyż na mym grobie. Tak! Trochę ziemi z trawą, na której zostanie ustawiony najzwyklejszy krzyż, bez żadnej tabliczki z podaniem imienia. Bóg jedynym motywem. 

3 lipca 2014 (J 20, 24-29)