Potępienie czy Miłosierdzie?



Dotarło do mnie z wielką oczywistością. Swoiste odkrycie nowych pokładów rozumienia rzeczywistości. Tak! Wiara jest wielkim skarbem. Otwiera serce na działanie Bożej dobroci.  Dzięki wierze Bóg może uzdrawiać moje nędzne serce. Moja wola coraz bardziej stanowi odzwierciedlenie Bożej Woli. Wielka sprawa! Ale nie jest to jeszcze szczyt tego, co  najpiękniejsze. Istnieje jeszcze większy i wspanialszy skarb. Otóż moja wiara może być swego rodzaju „noszami”, na których przynoszę do Boga innego człowieka. Przedziwne prawo miłości! Na mocy wiary jednego człowieka, Bóg może uzdrawiać drugiego człowieka. Dotyczy to zarówno duszy jak i ciała. Jest to możliwe, gdyż wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga. Istnieje swoiste „prawo naczyń połączonych”: wypełnienie jednego, powoduje wypełniający skutek także w drugim. Sposób podejścia do tej „prawdy wzajemności” odsłania rzeczywiste wnętrze ludzkiej duszy. Jest to szczególnie ważne, gdy spotykam się z moralną słabością lub duchową chorobą drugiego? Co wtedy robię?

Ostatnio po raz kolejny byłem świadkiem potępiania człowieka za jego słabości. Dostrzeżone zło stało się materiałem, który został przetransformowany w potępiający osąd. Jakie to smutne! Co więcej, jakie to głupie i bezmyślne! Przede wszystkim, potępianie  człowieka za zło (odróżnić od potępiania złego czynu!) powoduje jeszcze większy wzrost zła w świecie. Potępiając, nie pomagam, ale jeszcze bardziej pogrążam w otchłani zła. Człowiek potępiający drugiego człowieka staje się współpracownikiem szatana, który realizuje swój szatański projekt zniszczenia jakiegoś życia. Ale jest jeszcze jedna bardzo ważna prawda. Otóż potępienie zawsze odsłania zło tkwiące w sercu potępiającego. Potępiające słowa ujawniają stan wnętrza ich autora. Aż dziw bierze, że niektórzy pruderyjni faryzeusze tak śmiało wystawiają nędzę swego wnętrza na widok publiczny! Co więcej, po dokonaniu potępieńczych aktów, tak  naprawdę, o wiele gorszy moralnie i duchowo może okazać się stan nie potępianego, ale potępiającego. W człowieku, który potępia drugiego, nie ma troski o większe dobro, ale dokonuje się akt zabijania w oparach hipokryzji. Jest to zaprzeczenie prawa miłości i zarazem wielkie marnotrawstwo możliwego dobra do zrealizowania. W takim razie, jak objawia się dobroć serca? 

Otóż wyrazem autentycznej troski i dobroci wnętrza jest wspieranie słabego i chorego na duszy bądź ciele. Podstawowym aktem wsparcia jest serdeczna, współczująca modlitwa. Biorę wtedy nosze mojej dobroci i przynoszę chorego do Boga. Co to znaczy konkretnie? Otóż spotykając się ze słabością, nie potępiam, ale z serca, poprzez modlitwę, powierzam  chorego człowieka Bożemu Miłosierdziu. Proszę Miłosiernego Pana, aby z łaski swej raczył obdarzyć potrzebnymi łaskami osobę, powierzaną w modlitwie. Z serdecznym współczuciem, pokornie przywołuję Boże Miłosierdzie. Jeżeli ktoś naprawdę czyni zło, to taka współczująca modlitwa staje się bardzo konkretnym rodzajem pomocy i wsparcia. Poprzez moją wiarę Bóg będzie udzielał potrzebnej łaski. Nie będę tym, który dobija, ale tym, który pomaga na nowo powstać na nogi. Jednocześnie wówczas przemienia się moje widzenie drugiego człowieka. Poprzez modlitwę wstawienniczą będę mógł widzieć w nim coraz więcej dobra zamiast zła. Objawia się autentyczna dobroć serca.

Bóg pragnie uzdrawiać poprzez dar modlitwy wstawienniczej. Bóg przychodzi z łaską do jednego człowieka poprzez wiarę drugiego. Tak! Będę korzystał z tego wielkiego skarbu wiary. Panie uchroń mnie przed potępianiem kogokolwiek. Daj Panie, abym z chrześcijańską troską przynosił do Ciebie spotkanych chorych. Wierzę, że poprzez moją nieporadną wiarę, Ty sam  będziesz  uzdrawiał ich dusze i ciała. Tak oto otwierają się nowe horyzonty wiary, nadziei i miłości. Warto być współpracownikiem Boga, który pragnie każdemu człowiekowi udzielić na wieki daru Nieba.  

18 lipca 2014 (Mt 12, 1-8)