Szalona miłość


„Jesteś szalona!”. Tak! Prawdziwa miłość ma w sobie przeogromne pokłady szaleństwa. Jest pełna ognistej energii życia i zawsze potrafi odnaleźć oryginalne i zaskakujące formy wyrazu. Serce prawdziwie kochające jest kreatywne i ma odwagę przezwyciężać pęta konwenansów i sztucznych ugrzecznień. Zarazem miłosna ekspresja nie oznacza wcale wejścia na jakąś bezbożną drogę. Wręcz przeciwnie, tylko Duch Święty może dać fascynujące inspiracje, o których ludzie niemoralni lub „zamrożeni” nawet nie są w stanie pomarzyć. Chrześcijanin to gorący płomień bezinteresowności, a nie zimny „kalkulator” strat i zysków.  Jakże smutne, gdy  takie „zimne kalkulujące serce” przybiera pozę dobroczynności. 

Postawa Marii i Judasza wobec  Jezusa, w trakcie spotkania w Betanii, wyraziście obrazuje dwa całkowicie odmienne stany duchowe (Por. J 12, 1-11). Maria, przepełniona szczerymi uczuciami do Jezusa, dała wspaniałe świadectwo „miłości wyzwolonej”. Ewangelista notuje: „Maria zaś wzięła funt szlachetnego i  drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła”. Szalony czyn. Rozlany olejek stanowił równowartość zapłaty za cały rok pracy! Nard symbolizował to, co najszlachetniejsze i najwyższej jakości.

Najbardziej ujmujący jest jednak gest namaszczenia nóg i otarcie ich włosami. Zwykle używano jedynie kilku kropel drogocennego olejku do pokropienia głowy. Maria radykalnie pada do nóg. Spontanicznie realizuje głębokie pragnienie w sercu, które polega na wykonaniu aktu jak najgłębszego uniżenia i całkowitej uległości. Miłość, wyrażająca się poprzez pokorną uległość i całkowite poddanie się, otwiera serce na doświadczenie Boskiego szczęścia. I nie na tym koniec! Maria posunęła się jeszcze dalej w swej pasji miłowania: swymi włosami otarła nogi Jezusa. Ten sam olejek znalazł się na jej włosach i na nogach Jezusa. Miłująca jedność. Zarazem rozpuszczone włosy są znakiem uwodzenia i zażyłości. Stanowią symboliczne zaproszenie do wejścia w pełną obietnic Przestrzeń Szczęścia.  
Osoba, która pysznie trwa w swej dumie i nie potrafi „namaścić nóg”, bardzo siebie krzywdzi. Nigdy nie dozna niepowtarzalnych emocji, uczuć i duchowych stanów, które doświadczyła pokornie uniżona Maria. Ale w tym wszystkim jest pewien fundamentalny warunek! Pokorny akt uległości jednego człowieka domaga się takiego samego zachowania z drugiej strony. Maria namaściła nogi Jezusowi. Jezus wkrótce obmył nogi swoim uczniom, dając przykład pokornej służby. Pomiędzy Marią i Jezusem zaistniała postawa głębokiego wzajemnego szacunku i pokory. Miłość to zdolność obmywania nóg i umiejętność namaszczania drogocennym olejkiem. Wcierany olejek to symbol obdarowywania Wieczną Boską Obecnością.  

W tym świetle jakże tragicznie wygląda postawa Judasza. Normalny człowiek byłby do łez wzruszony czule kreatywną postawą Marii. Niestety, Judasz zachował się jak typowy "interesowny człowiek", który zamknął się na miłość i coś pokrętnego robi w ukryciu. Zamiast serdecznie ucieszyć się znakami dobroci, pod płaszczykiem religijnego zatroskania o biednych, zgorszył się oglądaną „rozrzutnością miłości”. W rzeczywistości, jak wyjaśnia Ewangelista, „był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano”. Bezcenna jest reakcja Jezusa, który jednoznacznie broni Marii i wypowiada ostrą reprymendę wobec Judasza: „Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu”.  

W ten sposób Jezus tłumaczy sens namaszczenia, które było przygotowaniem na dzień Jego pogrzebu. Ta święta czynność dokonała się wcześniej, gdyż później rzeczywiście już nie było takiej możliwości. Maria, choć nie znała przyszłości, zrobiła dokładnie tak, jak trzeba. Odsłania się niezwykła prawda! Szczera miłość ma w sobie moc proroczą. Dzieje się tak, gdyż szczerze miłujące serce jest wypełniane Mądrością Ducha Świętego. Duch Święty obdarza niepowtarzalnymi uczuciami i zaskakującymi pomysłami, których ludzie „bez miłości” nigdy nie poczują i nie pojmą… 

14 kwietnia 2014 (J 12, 1-11)