Kruchość istnienia


Mycie filiżanki. Dokładne polerowanie. Zajęło to dobrych kilkanaście minut. W końcu obejrzałem ze wszystkich stron. Satysfakcja, że takim blaskiem to ta filiżanka zapewne od dawna już nie lśniła. Pełna zaangażowania działalność w postaci nadania filiżance jak najlepszego blasku bez wątpienia zakończyła się sukcesem. Ani jednego miejsca, gdzie dałoby się dostrzec odrobinę nieczystości. 

Po nacieszeniu oka, tak lśniącą biel postanowiłem położyć na półce. Klasyczna czynność, która dotąd zawsze kończyła się pozytywnie. Tym razem jednak sprawy potoczyły się zupełnie inaczej. Otóż z niewyjaśnionych przyczyn, tuż przed położeniem na półce, filiżanka wysunęła się z ręki. Choć naprawdę mocno ją trzymałem, bo przecież w swym blasku była tak wartościowa. Spadła na twardą posadzkę. Efekt do przewidzenia. W jednej sekundzie cała lśniąca, wypolerowana piękność zamieniła się w rozpryśnięte w dokładnie wszystkie strony bezkształtne kawałki. Popatrzyłem na posadzkę ze zdumieniem. W jednym momencie jakże wielka przemiana. Przed chwilą była najpiękniejszą ze wszystkich. Teraz stała się roztrzaskaną  nicością. Zacząłem spokojnie sprzątać. Wtedy uświadomiłem sobie, że dokonało się coś ważnego. Niezwykła metafora. 

Przed oczami stanęły mi sceny, w których ujrzałem ludzi po uszy zaangażowanych w polerowanie swych „filiżanek”. Jak gdyby nic innego na świecie nie było już ważnego. W wielu przypadkach pogoń, aby ciało uczynić błyszczącym i pozbawionym wszelkiej niedoskonałości ideałem. Włącznie z najbardziej niebezpiecznymi operacjami. Niektórzy biorą nawet kredyty, aby poprzez drogie operacje plastyczne uczynić swe ciało  lśniącą doskonałością. A przecież wystarczy chwila, aby nawet najbardziej atrakcyjna „konstrukcja plastyczna” twarzy lub całej sylwetki zamieniła się w rozpryśnięte na wszystkie strony okruchy. Nieraz kolejne ciężko zapracowane pieniądze idą w niekończące się podwyższanie standardów mieszkania lub domu. Cały świat wokół tego niejako się kręci. A przecież wystarczy kilka sekund, aby cały dorobek zamienił się w jedno wielkie gruzowisko. 

Czy to znaczy,  że dbanie o wygląd lub dążenie do posiadania uroczego domu jest czymś złym? Oczywiście, że nie. Pojawia się tylko pytanie o miejsce w hierarchii wartości tej „życiowej filiżanki”. Jak to będzie, gdy się, nie daj Boże, rozbije? Spokojnie będę sprzątał i żył dalej czy wraz z filiżanką rozpryśnie się także mój świat i sens życia? 

I jeszcze coś bardzo ważnego! Tuż po spektakularnym rozpryśnięciu się mojej wychuchanej filiżanki, lotem błyskawicy przemknęła mi jeszcze jedna myśl? Spojrzałem na stojącą obok inną filiżankę i spontanicznie zadałem sobie pytanie. Jakie? Bardzo proste i zarazem konkretne. Kto będzie następny? Kto szybciej skończy żywot na tym świecie? Ta druga filiżanka czy może ja? Dziwne uczucie. Tak wizualnie dotarło do mnie, że ja mogę skończyć żywot na tym świecie dużo szybciej niż filiżanka, na którą właśnie patrzę. Warto ten „drobny” fakt brać pod uwagę przy polerowaniu swych życiowych filiżanek. Tak łatwo o tym zapomnieć. 

Pomóż Miłosierny Panie, abym rozsądnie polerował filiżanki mojego życia. Pomóż, abym po każdej roztrzaskanej filiżance w pokoju serca żył dalej. Pomóż, abym zrozumiał, że całkiem realnie mogę skończyć znacznie szybciej niż zwykła filiżanka. Niby drobny kuchenny epizod, a w Duchu Świętym stał się prawdziwie egzystencjalnym wydarzeniem…

27 czerwca 2013 (Mt 7, 21-29)